Pojawiło się wiele, jak grzybów po deszczu, odmian lemon curd. Na pewno się powtarzam, ale podam moją wersję- Malinowy curd z pozostających może u was w zamrażarce malin. Część wykorzystałam do polewy Czekoladowego sernika (przepis jutro), a z pozostałej na pewno coś ciekawego jeszcze wymyślę w najbliższym czasie. Mój krem ma winny, orzeźwiający smak, z nim żaden wypiek nie będzie mdły.
250 ml przecieru z malin (ja dałam własnej roboty sok malinowy, wtedy cukier nie jest już potrzebny)
120 g cukru
2 jajka
2 żółtka
50 g masła
1 czubata łyżeczka mąki ziemniaczanej
Jeśli nie mamy soku lub chcemy wykorzystać maliny: Maliny, jeśli mrożone, rozmrozić, przetrzeć przez sitko, dodać cukier, zagotować. Jajka, żółtka i mąkę krótko zmiksować. Wlać, cały czas przy tym mieszając, do zestawionego z ognia puree z malin. Gotować ok. 1 minuty. Wyłączyć gaz i dodać masło, rozpuścić cały czas mieszając. Gorący wlać do słoika. Można przechowywać do 2 tygodni w lodówce.
fajne ! warte wypróbowania :)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiedziałam, że to się tak łatwo robi. :)
OdpowiedzUsuńcurd malinowy brzmi przecudownie;) zjadlabym łyżeczką :)
OdpowiedzUsuńPyszności! :)
OdpowiedzUsuńTo chyba mój ulubieńszy curd ;)
OdpowiedzUsuńbrzmi i wygląda lepiej niż cytrynowy :D
OdpowiedzUsuńmalinowy zapowiada się obłędnie!
OdpowiedzUsuńNiesamowita jest ilość odmian owocowych curdów. Malinowy wygląda pysznie :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!